niedziela, 1 listopada 2015

Violetta Live-zakończenie trasy

Po 3 wspaniałych latach, nadszedł moment pożegnania. Trudny, owszem. To już drugi koniec "Violetty". Tym razem taki ostateczny. Oczywiście został jeszcze pełnometrażowy film, ale to już w innym składzie, bo będzie tam Tini, Jorge, Mechi i Clara. A poza nimi-nikt nam znany. Aktualnie ze wzruszenia leją mi się łzy po policzkach, a klikając na klawiaturze każdą kolejną literkę, moje dłonie drżą pod wpływem emocji. Zapraszam do dalszej części posta.




Kiedy to wszystko się zaczęło, nikt nie spodziewał się, że zmieni życie setek tysięcy, a może nawet milionów ludzi. Dla niektórych było motywacją, dla innych inspiracją, a dla innych tylko rozrywką. Nikt nie zna tajemnicy sukcesu, nawet sami jego twórcy. Serial i aktorzy mają energię, w której nie da się nie zakochać. Niesamowicie przekazują szczere emocje, swoje własne uczucia kolejnym osobom.

Pamiętacie smutek towarzyszący przy emisji ostatniego odcinka serialu (12 czerwca br.)? Był powód do smutku, ale wiedzieliśmy, że została trasa koncertowa, która zakończy się dopiero w listopadzie. I kto by pomyślał, że to tak szybko minie. Dziś kolejny melancholijny dzień, przytłaczający z powodu kolejnego końca. Jak już pisałam- jest jeszcze "Tini-nowe życie Violetty". Lecz to nie to samo.


Cała obsada pójdźcie w swoim kierunku. Miejmy nadzieję, że jednak pozostaną przyjaciółmi w stałym kontakcie. Każdy zacznie kroczyć własną ścieżką, która ich uszczęśliwi. Jak dotychczas. Nie zabraknie nam ich, w końcu dalej będą dla nas śpiewać, tańczyć i grać. Ale tym razem solo, nie tutti, co i tak sporo zmienia.

Wczoraj odbył się bardzo emocjonalny koncert. Łzy wzruszenia tym razem towarzyszyły każdemu, bez wyjątku. Nawet Martina nie wytrzymała przed śpiewaniem "Soy mi mejor momento" i bez skrupułów uroniła łzy. Sama oglądając filmik z tym fragmentem show, zaczęłam płakać. Wy też tak macie?
Czekam na film, na solowe koncerty obsady. Pozostańcie ich fanami mimo tego, że tym razem będą osobno. Jeśli teraz zrezygnujecie z bycia V-lovers, oznacza, że tak na prawdę nigdy nimi nie byliście. Bardzo nie lubię podejścia "serial się skończył, zaczynam pisać o Disneyu". To brak ustatkowania i szczerości. Po prostu jedna, wielka ściema. Niech nasze serca już na zawsze pozostaną w odcieniach... fioletu. :)

Pora się pożegnać. Ale za razem pozostać. To nie jest skomplikowane, mimo pozorów. Dumnie pokazujmy naszą miłość do fioletowej telenoweli, nie wstydźmy się tego. Ja nadal tu z Wami będę, bez obaw. Nie zmienię tematyki. Pozostanę w violettowym klimacie. Was też o to proszę.


Juntos somos mas!
#AdiosVioletta ...
Siempre en nuestros corazónes!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wyrażajcie swoją opinię, mówcie co u Was, podawajcie nowe informacje-każdy wasz komentarz jest udoskonaleniem bloga :) Ach! Pamiętajcie-nawet jedno słowo motywuje, kochani!